L do L
obsada: Beata Rybotycka, Olaf Lubaszenko
reżyseria: Krzysztof Jasiński
Przedstawienie prezentowane impresaryjnie wspólnie z Teatrem STU. Spektakl powstał w stulecie urodzin Stanisława Lema w roku Jemu poświęconym.
Zarówno Stanisław Lem jak i Ewa Lipska, druga bohaterka, warci są uwagi Publiczności, proponujemy więc przedłużenie święta. Odsłonimy mniej znane, a bardziej prywatne oblicze Lema.
Naszą przewodniczką będzie Ewa Lipska – znakomita poetka i wieloletnia Jego przyjaciółka. Jej prywatna korespondencja z pisarzem, ogromnie ceniona przez niego poezja i teksty piosenek składają się na opowieść o niezwykłej przyjaźni dwóch wybitnych osobowości literackich. Po obejrzeniu przedstawienia wiodącym wrażeniem jest odczucie przyjemności: estetycznej dzięki tekstowi, pełnemu anegdot, humoru i refleksji oraz emocjonalnej dzięki aktorom, którzy tworzą atmosferę wspólnoty z Publicznością angażując ją w akcję spektaklu i powierzając rolę czwartego aktora. W role Ewy Lipskiej i Stanisława Lema wcieląją się Beata Rybotycka i Olaf Lubaszenko.
Z fortepianowym akompaniamentem towarzyszyć im będzie Konrad Mastyło.
Doskonały prezent na te wyjątkowe urodziny a dla Publiczności prawdziwa uczta!
obsada: Beata Rybotycka, Olaf Lubaszenko
opracowanie plastyczne: na podstawie grafik Daniela Mroza – Witold Siemaszkiewicz
scenografia: Katarzyna Wójtowicz
reżyseria: Krzysztof Jasiński
zdjęcia: Marta Sośnicka-Paszkowska
premiera: 12.09.2021 r.
Od Ewy Lipskiej
Moje listy ze Stanisławem Lemem łączą trzy miasta: Kraków, Wiedeń i Berlin Zachodni, a więc jeszcze przed upadkiem Muru. Ulica Narwik w Krakowie: na bramie napis „Bardzo złe psy”, wybiega stado rozszczekanych, życzliwych jamników. Lemowie, to instytucja rodzinna: Stanisław, wybitny pisarz, filozof, futurolog, Basia, żona pisarza, Jadzia, siostra Basi, Tomek, Michał, Ewa… Wszystkich razem fotografuję w moim sercu, to miłe godziny spędzone w tym gościnnym domu. Na moje pytanie: Staszku, czy chciałbyś zostać sklonowany?”, odpowiada: „ja już jestem…to jest mój syn, Tomek.”
I właśnie Tomek odnalazł te listy, wydobył je z zakurzonych kartonów. Ja, podczas wielu przeprowadzek niektóre zagubiłam. Kiedy odczytywałam je na nowo, wróciła przeszłość. Podobna melancholia towarzyszy przeglądaniu starych fotografii. Nie były to łatwe czasy, pisaliśmy listy pełne aluzji, nawiązujących do bieżących wydarzeń. Pewnie nie wszystkie są teraz zrozumiałe, może nawet brzmią dziwacznie i przypominają political fiction.
Czasem mijaliśmy się w Berlinie Zachodnim, który był w owym czasie miejscem spotkań artystów, polityków, znajomych. Wraca salon Lilki Bohle-Szackiej, znakomitej, graficzki, nieżyjącej już niestety, która w swoim domu gościła często polskich przyjaciół. Z Wiednia przywołuję dzielnicę Hitzing, słynną „trzynastkę”, gdzie przez pewien czas mieszkała rodzina Lemów, a potem to ja wylądowałam w tym mieście na wiele lat, a Lemowie wrócili do Krakowa.
W Wiedniu też powstała moja „Pani Schubert…”, które zmieniała się wraz z wydarzeniami politycznymi. Po przyjęciu nas do Unii Europejskiej, p. Schubert oddalała się od głośnych ideologicznych sporów i pochylała się nad kruchością i nietrwałością ludzkiego losu. Coraz częściej rozmawialiśmy ze Stanisławem Lemem o nauce i utopii, o snach, apokalipsach i rzeczywistości wirtualnej. Po śmierci Stanisława Lema, napisałam, że krąży on zapewne na jednej ze swoich wymyślonych galaktyk i snuje prognozy na temat ułomnej ludzkości albo pod „technologicznym drzewem Rodzaju” hoduje swoją ulubioną chałwę.
Ewa Lipska